To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

Leczenie - WSZYSTKO O KASTRACJI (jaka śmiertelność, powikłania,opieka)

splinter - Śro Gru 03, 2014 19:10

Niestety nie ma na to szans strupek jest dosyć duży i wyszedł mu w nocy więc dosyć szybko, dookoła jest zaczerwienione i zgrubiałe ale nie odstaje nigdzie żeby go zahaczyć a Splinciak tak biega szybko że ledwo dałam radę go tym rywanolem usmarować a o zdjęciu to już nie ma mowy... umieszczę jakieś jak ktoś się w domu zjawi i mi go przytrzyma na moment.

_____________________________

Udało się odmoczyć i strupek częściowo odszedł. Ropa sama wyleciała tylko resztki wydusiłam wacikiem bardzo delikatnie. Rozrobilam większą dziurę w strupie żeby miała powietrze i dokładnie przemyłam rywanolem. Nawet nastrzyknęłam do środka bo spora dzura została. Splinciak jestna mnie wściekły ale chyba idczuł ulge... W ferworze walki nie zrobiłam foto :( ale ciesze się że pękło :) jutro pokarze u weta... Dobranoc

syl9 - Czw Mar 12, 2015 09:23

Moje chłopaki mają po 6miesięcy. Jasio jest zawsze pierwszy do wyjścia, zabaw i miziania... taki cycuś wiecznie pragnący kontaktu z człowiekiem. Drugi Czesio nie bojący się człowieka ale bardziej na dystans i nie za długo. Jak brat wyjdzie to on po krótkim namyśle do niego dołączy. Ale koniecznie dołączy... bo sam czuje się niekomfortowo i go szuka.
Dotychczas to ten bardziej ostrożny Czesio dominował w klatce. Od dwóch/trzech tygodni to się zmieniło, drugi objął stery dowodzenia i męczy "boidudka". Miski muszą być dwie i to rozstawione w różne kąty klatki a i tak podchodzi i jest wojna o jedną. Hamaki też sobie wybiera i zdarza się o nie wojna aż pióra lecą. Piski jakby jeden drugiego ze skóry obdzierał.
Ale krew się na szczęście nie leje.

A dzisiaj..... Wsypałam im do miski pestki dyni (dodam że byli to śniadaniu)....
Czesio zauważył je pierwszy, zszedł na dół i w pyszczku wniósł sobie trochę na górny hamak.... Jasiek pierdoła już nie zszedł by sobie przynieść tylko dorwał brata i postanowił przejąć zdobyczną dynię.
Tłukli się tak że mi wolierę przesunęli, jak wpadłam do pokoju to Czesio siedział zakopany pod kocem na łóżku (mają wyjście z woliery na łóżko). Krwi nie ma.
A Jasiek z satysfakcją pałaszuje resztę pestek z miski.

Jak reagować? Czy w ogóle reagować?
Będzie trzeba to wykastruję a może dać im jeszcze czas?

splinter - Czw Mar 12, 2015 11:35

Nie jestem ekspertem i nie chcę nikogo straszyć... ale ja bym poczekała bo może się dogadają sami, skoro nie gryzą się do krwi.
Biskup w pewnym okresie (teraz mają w kole 7-8 miesięcy) był dla nas niedobry. Gryzł ludzi do krwi i z takim jadem, że się goić nie chciało, ale nie dawałam za wygraną i na szczęście przekonałam go, że ludzie są niesmaczni i przestał.
Ze Splinciakim też się bili i odbierali sobie jedzenie, aż domki podskakiwały. U mnie dwie miseczki i dwa pojniczki się sprawdziły. Wszystkiego mam po dwa.
Teraz ich wojny już mnie nie ruszają... wiem, że czasem się leją i już.
Sterylka Splinciaka (ze względu na wnętrostwo) miała sporo powikłań... oczywiście biorę pod uwagę, że zabieg był bardziej skomplikowany... ale jakbym miała jeszcze jakiegoś szczura kiedyś sterylizować, to by musiała być naprawdę ostateczna ostateczność.
Nie wiem jak to wygląda u Twoich szczurków więc sama powinnaś poobserwować... nie mam też doświadczenia ale wnioskuję po zachowaniu swoich, że takie wojenki to standard i się ich nie uniknie :) jak to wśród rodzeństwa bywa.... i tak nigdy długo się na siebie nie gniewają ;)

Diamentowa123 - Sob Sie 22, 2015 14:46
Temat postu: Powikłania po kastracji...
Witam. Wczoraj mój Niusio miał zabieg kastracji... męczył się biedak, bo hormony buzowały i po konsultacjach z lekarzemstwierdziliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie kastracja mojego Skarba.
Został zbadany przed zabiegiem.. niby wszystko było w porządku. Wybudził się z narkozy, potem upadł...... woda w płucach , ciężki oddech, i już nie wstał. Cięzko mi nawet o tym pisać, bo taki szok przeżyłam, rozdzierający ból w chwili jego smierci, że do tej por nie wiem jak się otrząsnąć, że mojego ogonka już nie ma i ,że to ja go tam zaniosłam! Obwiniam się strasznie.
Powiedzcie mi proszę, lekarka (specjalistka od gryzoni- nie był to zwykły lekarz z przychodni) mówiła, że zabieg się udał, że się normalnie wybudził. Co się mogło stać, że takie powikłania nastapiły????????? Nie potrafię sobie wytłumaczyć! Czy często tak się zdarza, czy to mój Niusio miał pecha, czy to lekarka mogła coś zawinić- tzn źle wykonać zabieg?
Ja z moim martwym Niuśkiem w pudełku wyleciałam z lecznicy jak otumaniona (myśląc ciągle, że wstanie)... nie mogłam z tą kobietą nawet słowa zamienić, taki żal mnie chwycił, że słowa mi nie chciały przez gardło przejść.
Był reanimowany 13 minut- odszedł ode mnie :(

cane - Sob Sie 22, 2015 15:12

Diamentowa123, niestety ale przy każdej ingerencji jest ryzyko śmiertelnych powikłań :( . Nie obwiniałabym o to lekarza, zwłaszcza jeśli jest to [jak piszesz] specjalista od gryzoni.

Po prostu lekarz nie ma szans na przewidzenie wszystkich komplikacji, mieliście pecha :( .

Karena - Sob Sie 22, 2015 17:34

Diamentowa123, Scaliłam temat z istniejącym.
Zanim utworzysz nowy temat, użyj opcji 'szukaj' i sprawdź czy na forum nie istnieje już podobny.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group