W kupie raźniej - szczury są stadne - SAMICE - łączenie samic w różnym wieku
Misquamacus - Śro Cze 18, 2008 22:14
obecnie panny za kare za gnębienie pchły zapakowane w transporter a pchła przesiąka zapaszkiem
może kwik to pół biedy, ale panny zapędzają młodą pod rurę i ją straszą
obecnie młode się tak rozweseliło bo klata cała wolna i nikt nie fuka i kopie jak ją zobaczy
skacze jak kangurek po wszystkich kondygacjach
rano panny do klaty spowrotem i małej pewnie się oberwie za biesiade i wyżeranie spiżarni
polegalu - Śro Cze 18, 2008 23:17
Ja nie wiem jak moja zareaguje, bo biedactwo nie widziało swoich ogoniastych towarzyszy od kąd zabrana została z miotu a orzynajmniej tak mi sie wydaje...
Oli - Śro Cze 18, 2008 23:34
polegalu, nie pozostaje nic innego jak sprawdzić.
Krolik - Sob Lip 26, 2008 14:38
Wybaczcie, może miał ktoś podobny problem i został on rozwiązany, ale nie mam czasu na szukanie, bo mam ograniczony dostęp do internetu, a sprawa mnie męczy.
Historia długa, ale dziękuję jeśli zechcecie przeczytać, pomóc, doradzić...
Po długich namysłach i wahaniach postanowiłam mojej szczurzycy sprawić koleżankę. Miała wtedy lekko ponad rok. Kiedy przyniosłam maluszka do domu, poznały się i było spokojnie (nawet) - wykluczając, że Miyu unikała malutkiej (kładła uszy po sobie). Radość ogromnąsprawiło mi, kiedy po kilku dniach zobaczyłam, że śpią razem i trwało to jakieś dwa dni. Póżniej dostałam telefon koło 11 (a byłam wtedy w pracy), że mała leży sama w "łóżeczku" i się nie rusza... Później zauważyłam, ze Miuyu strasznie się drapie i odkryłam u niej dziwne robaczki, które w końcu po trzech kąpielach zniknęły. Pytaniem pozostaje dlaczego mała zginęła - czy miała jakąś infekcję i to od niej zaraziła się Miu, która jako że starsza była bardziej odporna? Czy może inny był tego powód?(który zaczęłam podejżewać dopiero później)
Po moich wcześniejszych przejściach ze szczurami stwierdziłam, ze zostaniemy nadal same z Miu, jednak jakiś czas później zobaczyliśmy w zoologu ślicznego białego szczurka i brązowym łepkiem. Spodobała się również mojemu chłopakowi, więc wzięliśmy ją.
Tym razem Miyu nie była taka miła - odganaiła malucha, uciekała i popiskiwała tak, jakby to jej działa się wielka krzywda. Nie pozwalała na bliskość z drugim szczurkiem. Kiedy się zmęczyła(a długo siedziały razem w tej wannie)dałam obie do klatki (uprzednio wyszorowanej, odświeżonej - wyciągłam nawet ulubioną skarpetę Miyu i zrobiłam małe przemeblowanie i klatce i w ustaweniu jej w pokoju). Obserwowałam. Mała weszła do "Łóżka" i smacznie się ułożyła, a Miyu rozłożyła się na piętrze. Bacznie obserwowała mała, jeśli tat tylko wyszła spod daszka - jerzyła sie wtedy i szybko oddychała, a jak za bardzo się zbliżała do niej to piszczała. Do wieczora było trochę nerwowo, bo nie podobał mi się jej wzrok - uszy po sobie, łebek nisko, zjeżona sierść... No i wieczorem zaczaiła sie do domku i ostrożnie weszła do środka - pomyślałam cudownie, teraz się pogodzą i już miałam odwracać głowę, kiedy Miyu poderwała się i skoczyła na malucha - pisk, łomot... Wygoniłam ją szybko i na widok krwi zaparło mi dech w piersiach. Maluch miał rozwaloną łapkę, a nad okiem perliła się krew. Dzidzia (bo tak ja nazwaliśmy po tym zajściu) tuliła się potem do mnie tak mocno i resztę nocy spała razem ze mną, a następnego dnia pojechaliśmy do starą klatkę i niestety panny zostały osobno. Jednak szkoda mi było trzymać samotnie kolejnego szczurka, więc postanowiliśmy znaleźć jej ruwieśniczkę. Jakiś tydzień-dwa później znaleźliśmy niebieską pieszczochę i natychmiast dogadały się idealnie. Wtedy spróbowałam raz jeszcze z Miyu - sądziłam, że może uspokoiła sie już. Jednak ona o nic nie pytając skoczyła na nową tak ją poturbowała o pręty, ze po 15 minutach znowu zostały mi tylko dwa szczury...Nie poddałam się (było to trochę bezczelne, ale pomyślałam, ze lepiej teraz, nim Dzidzia jest jeszcze spokojna i łatwo zaakceptuje innego ciura)i wybraliśmy kolejną niebieską samiczkę (jedyna z całego stada niebieskich dumbo samica z normalnymi uszkami ). Tosia jest razem z dzidzią ponad miesiąc, jest prawie spokojnie, choć widzę, ze Tosia strasznie zaczepia Dzidzię, chce się bawić, a ta z kolei wygląda tylko na mnie i czeka, aż otworzę jej klatkę i wezmę na ręce. Może po swojemu interpretuje sobie to tak, że Dzidzia przywiązała się do mnie tak bardzo po tym zajściu z Miyu, ze okazuje mi swoją wdzięczność, miłość, itp, ale widzę ewidentnie, ze woli moje towarzystwo zamiast swojej koleżanki, przez co też bywają małe spięcia.
Jednak nie rzecz w ich zachowaniu, tylko chodzi o Miyu....
Nie wiem czy próbować raz jeszcze połączyć je razem. Nie chce stracić kolejnego szczura, a jak mówie - po tym co zobaczyłam, jak zabiła drugiego szczura, to nie wiem, co było powodej śmierci pierwszego i czy nie powtórzy się to w przyszłości. Czy lepiej zostawić je już w osobnych klatkach?
Wybaczcie, ze tak dużo piszę, ale nie mam już pomysłów, co robić i proszę o pomocną dłoń....
Pozdrawiam
Anonymous - Sob Lip 26, 2008 16:17
Mojej Fiki nie udało się połączyć z młodym szczurkiem,atak był momentalny. Fiki miała dwa lata.Miki miała również dwa lata i młodą zaakceptowała bez problemów.Fiki i Miki mieszkały razem i jakże inna był ich reakcja na nową towarzyszkę.
W trójkę nie zamieszkały nigdy,nie udało się ich połączyć.
Cytat: | Nie wiem czy próbować raz jeszcze połączyć je razem. |
Myślę,że bezpieczniej będzie na neutralnym wybiegu próbować pod nadzorem,a nie w klatce,bo łatwiej zaingerować.
Krolik - Nie Lip 27, 2008 17:28
Wczoraj spróbowałam jeszcze raz na łóżku. Początkowo było spokojnie, ale już po jakichś 5 min Miyu zaczęła się skradac, po czym rzuciła się na Tosię. Jednak odczekałam, wiedziała ze źle zrobiła, skrzyczałam ją i chciała sie schować za wszelką cenę pod kołdrę, jednak utrzymałam wszystkie "na powierzchni". Potem Tosia bała się jej już, ale zaobserwowałam, że Miyu jej szuka - łeb nisko, uszy po sobie i nastroszone futro Znowu dopadła Tosię i musiałam je rozdzielić, po sierść poleciała w powietrze. Zbliżyło to Tosię do mnie, bo chętnie schowała się w moich ramionach i teraz (dzisiaj) chętniej daje się dotknąć (przestała się mnie bać), ale jednak nie wiem, co dalej robić. Ile podejść jeszcze? Czy może lepiej sobie darować i zostawić je osobno??
Anonymous - Nie Lip 27, 2008 20:43
Cytat: | ale jednak nie wiem, co dalej robić. Ile podejść jeszcze? Czy może lepiej sobie darować i zostawić je osobno?? |
Nie wiem jaką radę mają inni,ja pamiętając zdenerwowanie i agresję Fiki w stosunku do małej Mimi ,nie łączyłabym w Twoim przypadku małych z dorosłą.Zostawiłabym osobno,ale może ktoś uważa inaczej.
Krolik - Sob Sie 02, 2008 17:17
Bernadeta, dzięki, ze chociaż Ty się zainteresowałaś moją sprawą, niestety zbyt późno przeczytałam odpowiedź (bo przed chwilą), a jednak spróbowałam raz jeszcze i niestety Tosia będzie miała rozpłatane ucho do końca życia Puściłam je znowu razem i z początku było spokojnie - Miyu nawet pozwalała jej skakać po sobie, ale w pewnym momencie (kiedy tamta wcale się nią już nie interesowała) skoczyła na nią z nienacka i widocznie pazurem rozdarła jej ucho na pół...Przy najbliższej okazji wstawię zdjęcie. Szkoda że nikt inny nie zainteresował się tym, bo zapewne skoro są tu doświadczone osoby, to niejednemu z Was przytrafiło się coś podobnego i za radą nie dopuściła bym już ich do siebie, tak samo jak dzięki innym radom postanowiłam sprawić mojej najstarszej towarzystwo....
Anonymous - Sob Sie 02, 2008 21:59
Krolik napisał/a: | Później zauważyłam, ze Miuyu strasznie się drapie i odkryłam u niej dziwne robaczki, które w końcu po trzech kąpielach zniknęły. | takie robaczki trzeba zabijać fachowo, tzn za pomocą stosownych środków. Wet rozpozna co to za pasożyt i poda odpowiednie leki. Same kąpiele skutkują baaardzo rzadko.
Krolik napisał/a: | Pytaniem pozostaje dlaczego mała zginęła - czy miała jakąś infekcję i to od niej zaraziła się Miu, która jako że starsza była bardziej odporna? Czy może inny był tego powód?(który zaczęłam podejżewać dopiero później) | żadna choroba nie zabija tak szybko. Najprawdopodobniej mała spadła skądś, uderzyła głową, słowem wypadek. Jeśli nie było krwi, to odpada opcja, że starsza ją zabiła.
Krolik napisał/a: | ze okazuje mi swoją wdzięczność, miłość, itp, ale widzę ewidentnie, ze woli moje towarzystwo zamiast swojej koleżanki, przez co też bywają małe spięcia. | oczywiście nie okazuje wdzięczności, to są pojęcia abstrakcyjne i czysto ludzkie, natomiast z pewnością u ciebie czuje się bezpiecznie, ufa ci i lubi cię. Spięcia, kłótnie i małe bijatyki bywają zawsze, w każdym stadzie. Ty się nigdy z nikim nie kłócisz?
Krolik napisał/a: | Czy lepiej zostawić je już w osobnych klatkach? | myślę, że twoja pierwsza szczurka dostatecznie dobitnie pokazała, że towarzystwa sobie nie życzy. Rzadki to przypadek, ale tak też się zdarza, że szczur jest samotnikiem i jest to jego "świadomy" wybór. Osobiście może myślałabym o łączeniu ich, gdyby nie było dwóch śmierci, w tym jednej na pewno spowodowanej przez najstarszą. W tym wypadku nie polecam łączenia na siłę.
Moja Gucia też była samotnicą, na własne żądanie i tak zostało całe jej życie.
sachma - Pon Sie 04, 2008 22:45
No to mamy klopot..
Baby w transporterze sie przepychaja, ale jest niezle..
na neutralu mala sama pcha sie do nich i sie chroni pod Vanilia..
w pokoju.. mala dostaje rozkow.. biega za Vani i Nemezis i probuje je zdominowac.. szczerzy zeby.. nie ucieka do poki nie rzuca sie na nia z impetem.. kiedy probuja ja przewrocic robi wszystko zeby sie nie dac, nie piszczy tylko szczerzy zeby i sie zapiera.. odgania starsze dziewczyny od miski.. jest beszczelna i bardzo waleczna.. no i juz jest ranna.. 2cm rozciecie skory na plecach.. i nie wiem co zrobic.. bo neutral jest idealny a w pokoju i w klatce sa straszne klopoty.. zastanawiam sie czy przetrzymac.. ale co jak w nocy posuna sie za daleko? .. jeszcze nigdy nie spotkalam sie z tak walecznym maluchem
Krolik - Śro Sie 13, 2008 17:34
Viss napisał/a: | takie robaczki trzeba zabijać fachowo, tzn za pomocą stosownych środków. Wet rozpozna co to za pasożyt i poda odpowiednie leki. Same kąpiele skutkują baaardzo rzadko. |
nie zaprzeczam, ze masz rację, ale ja zawsze staram się sama domowymi sposobami "naprawiać" różne rzeczy (czy to chodzi o przedmioty, zwierzęta, czy nas samych). Jeśli uznam, ze moje działanie nie wystarcza wtedy dopiero zgłaszam się wyżej. Na szczęście nie było potrzebnej interwencji lekarza.
Cytat: | żadna choroba nie zabija tak szybko. Najprawdopodobniej mała spadła skądś, uderzyła głową, słowem wypadek. Jeśli nie było krwi, to odpada opcja, że starsza ją zabiła. |
hmmm, nie miała prawa spaść (chyba, ze zanim trafiła do mnie), bo generalnie większość czasu zajmował jej sen. Ponoć, jak leżała martwa, to tak, jakby spała - a może Miyu ją nieświadomie udusiła we śnie - w końcu była od niej dużo większa i nie przyzwyczajona do kogoś jeszcze w jej "łóżku"? W drugim przypadku też nie było krwi, a (wcześniej żywiołowy ciuras) nagle osowiał i zdechł.
Viss napisał/a: | Ty się nigdy z nikim nie kłócisz? |
ja?? Chyba żartujesz, ja sie znam tego pojęcia...(hehe... )
Generalnie ciurasy siedzą osobno, klatki stoją teraz obok siebie, ale nie za blisko (raz przez nieuwagę, chyba podczas sprzątania, przesunęłam klatkę zbyt blisko i Tosia wyglądała jak z horroru - prawe ucho przepołowione luż wcześniej, z wielkim strupem i lewa łapka ociekająca krwią, ale potrzyłam co robią zanim odstawiłam klatki od siebie - nadal machały do siebie przez pręty, Tosia olała rozciętą łapę i za wszelką cenę chciała dosięgnąć staruszki. Dopiero jak rozstawiłam klatki zajęła się łapką...). Mam więc teraz samotną zazdrośnicę, która jak tylko widzi dzieciaki poza ich klatką przywiera do prętów w błagalnym geście, jak przez kraty więzienia - "Wypuśćcie mnie", a potem sfochowana chowa się do skarpety, wariatkę z adhd, która nie daje spokoju bardzo cichej koleżance z klatki, ciągle ją zaczepiając, podgryzając, prowokując, na co tamta nawet nie zwraca uwagi, oraz bardzo spokojnego leniwca, który tylko potrzy jak wydostać się z klatki od małego "prześladowcy" i popieścić się na moich kolanach....Niech tak zostanie, chyba że dołączy do nas kiedyś jakiś śliczny dumbo (czekamy...)
A teraz może mały offtop(proszę o przeniesienie gdzie indziej, jeśli to konieczne).
Chciałam się dowiedzieć, czy zachowanie mojej Dzidzi jest normalne. Śmiejemy się z niej czasem zerkając kątem oka, co wyprawia, ale czasami mam wrażenie, ze toniepokojące. Chodzi o to, że często, kiedy na coś spogląda (poza klatkę) nie patrzy prosto, tylko mocno przechyla łebek w jedną stronę, często się przy tym potykając i nawet przewracając. Zdarza jej się, że wspina się na sufit i kręci się w kółko - raz chciałam jej pomóc zejść, bo myślałam, że to kręcenie jest spowodowane jakimśproblemem z zejściem do właściwego poziomu, ale zaraz jak ją zdjęłam znowu weszła na górę i dalej kołowała. Teraz bardzo rzadko to robi, ale przekręcanie łepka trwa cały. Czy to jakaś choroba, czy taka forma skupienia, którą czsami w podobny sposób okazują psy?
Anonymous - Czw Sie 14, 2008 10:12
Krolik napisał/a: | nie patrzy prosto, tylko mocno przechyla łebek w jedną stronę, często się przy tym potykając i nawet przewracając. Zdarza jej się, że wspina się na sufit i kręci się w kółko - raz chciałam jej pomóc zejść, bo myślałam, że to kręcenie jest spowodowane jakimś problemem z zejściem do właściwego poziomu, ale zaraz jak ją zdjęłam znowu weszła na górę i dalej kołowała. Teraz bardzo rzadko to robi, ale przekręcanie łepka trwa cały. Czy to jakaś choroba, czy taka forma skupienia, którą czasami w podobny sposób okazują psy? | Jeśli szczur ma czerwone oczy, to przechylanie głowy na boki związane jest z łapaniem ostrości/perspektywy. Czerwone oczy wiążą się niestety z bardzo słabym wzrokiem, słabszym niż u czarnookich szczurów.
Natomiast kręcenie sie w kółko bez przyczyny zewnętrznej może wskazywać na problemy neurologiczne, genetyczne/nabyte, może to tez byc rodzaj natręctwa. Ale nie wiem czy dobrze wnioskuję, bo ten opis nie daje jednoznacznego oglądu..
Na forum jest temat o natręctwach itp, przeczytaj sobie i porównaj.
Anonymous - Czw Sie 14, 2008 14:06
ja tutaj na forum czytalam ze jak szczury maja zapalenie ucha to tak glowe przekrzywiaja albo maja caly czas przechylona ale nie jestem pewna
Radziorex - Wto Sie 19, 2008 20:13
:( Jejku kupiłem dziś szczurkę towarzyszkę dla mojej Mani, Daisy.
Śliczna czarna lgnąca do ludzi była bardoz towarzyska..
dałem ją na krzesło by pozna łą się z manią było ok trochę pisków przygryzania ale pisalem z jedną osobą i uspokoiła mnie. chciałę klatke wymyć więc dałem je do transporterka... odwróciłem się były 2 piski i ...
Mania przegryzła tchawice Daisy :(
Ale czemu taka jest czemu to zrobiła wiem że nie ufa ona nikomu prócz mnie po części i takie coś..:(
[ Dodano: Wto Sie 19, 2008 20:15 ]
Czy to znaczy że ona nie zaakceptuje nikogo:( jejku pare godzin miałą Daisy...:(
Layla - Wto Sie 19, 2008 20:17
Radziorex, zadam pytanie: ile czasu Twoja szczurzyca była samotna? Jeśli szczur długo jest sam, przestaje jakby być szczurem, zatraca wiele zdolności odbierania szczurzych sygnałów. Bardzo mi przykro
Doradziłam Ci, abyś nie ingerował póki są tylko piski, bo tak się właśnie robi, aby szczury poukładały wszystko między sobą. Takie tragedie są niezwykle rzadkie...
|
|
|